Soboty i niedziele to dni festiwali dyskusji politycznych w różnych stacjach radiowych i telewizyjnych. Rządząca partia Kaczyńskiego na własne życzenie, na skutek łamania prawa i dobrych obyczajów politycznych przyjęła rolę chłopca do bicia. A że zacięła się maszynka do wytwarzania przekazów dnia, o czymkolwiek nie byłoby mowy, ze strony polityków tej partii padają te same argumenty: że to od PO zaczął się kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego, bo w czerwcu zeszłego roku Sejm wybrał pięciu sędziów (jakby Trybunał tej sprawy nie rozstrzygnął), że zaprzysiężenie tych trzech właściwie wybranych sędziów nie można zaprzysiąc, bo oznaczałoby to złamanie konstytucji (jakby Trybunał oraz Komisja Wenecka tej kwestii nie rozstrzygnęły wystarczająco jednoznacznie) oraz że PiS wyciąga rękę do opozycji oferując kompromis. Choć z góry wiadomo, że nie jest on możliwy bez uprzedniego przyjęcia postanowień Trybunału Konstytucyjnego i opublikowania ich.
Jak ogólnie wiadomo, w demolowaniu demokracji w Polsce walny udział wzięło stronnictwo Pawła Kukiza, a jego ówczesny członek Kornel Morawiecki zasłynął (co prawda nieświadomym, po historyk prawa z niego żaden) przytoczeniem nazistowskiej filozofii prawa, które jeśli nie służy narodowi (nie podał, kto o tym osądza), nie jest prawem.