niedziela, 22 stycznia 2023

O prawie i praworządności

Cenię wiedzę prawniczą i zaangażowanie w obronę praworządności w Polsce prof. Marcina Matczaka. Cenię też jego dar mówienia o tym w sposób jasny, zrozumiały dla nie wtajemniczonych w arkana prawa, ale chcących  choć trochę je zrozumieć. A żyjemy w czasach, kiedy jakieś kwantum wiedzy prawniczej potrzebne jest dla udziału w debacie publicznej w sytuacji pogłębiają ego się bezprawia  oraz stanowienia prawa z brakiem poszanowania choćby minimum reguł prawodawstwa i dobrych obyczajów.
Kiedy więc autor oznajmił na forach społecznościowych, że właśnie ukazała się jego książka Tajne państwo z kartonu : rozważania o Polsce, bezprawiu i niesprawiedliwości (Znak, 2022) pobiegłem do księgarni, żeby ją sobie sprawić. Czytałem ją niespiesznie, robiąc sobie urlopy na inne lektury, ale doczytałem sumiennie do końca, czyli do kalendarium bezprawia ostatnich siedmiu lat naszej państwowości.
Gdzieś blisko końca znalazłem też uzasadnienie tytułu. Otóż stale głoszący o jakimś tajemniczym układzie rządzący sami stworzyli taki układ, w którym sam prezes wręczał łapówkę, co nie uszło uwagi mediów. Okazało się więc państwem z kartonu, co potwierdzają dziesiątki innych afer, które miały być tajemnicą, ale rządzącym rządzącym nie udało się ich ukryć.
W istocie na książkę składają się felietony i artykuły ogłoszone wcześniej w "Gazecie Wyborczej" i w "Tygodniku Powszechnym". Ale zebrane w jednym tomie, w dobrze obmyślanym porządku, uzyskały dodatkową wartość. Zwłaszcza pierwszy rozdział, zatytułowany Gra o państwo prawa, można odczytać jako popularny wykład prawa, powiedzmy prawa konstytucyjnego i filozofii prawa. Znam kilka podręczników podstaw prawa czy tzw. encyklopedii prawa. Znajdziemy w nich krótką historię prawa, informacje o źródłach prawa, hierarchii aktów prawnych oraz o rodzajach prawa. Ale dopiero dzięki tej książce udało mi się uporządkować wiedze, jak prawo reguluje lub regulować powinno życie społeczeństw, czego możemy od prawa oczekiwać, a czego nie i że nie ma takich prawnych barier, których wandale, ludzie złej wolinie są w stanie złamać. Że w pewnym sensie prawo jest jak szczepionki: pomaga, ale w indywidualnych przypadkach bywa bezsilne. Dlatego jedni sędziowie mimo wszystko starają się znaleźć rozwiązanie, bo co nie jest zakazane, jest zadowolone, a inni umarzają sprawę, np. nie mieści się w kompetencjach sądu.
Pokazuje też, że sądy wobec utraty wiarygodności przez Trybunał Przyłębskiej i jego bezczynność, mogą korzystać z artykułu 8 Konstytucji i stosować ją bezpośrednio. Grozi to wprawdzie represjami ze strony rządzących, ale pozwala zachować  kręgosłup moralny sędzi/sędziego i autorytet instytucji sądu. Ale czy od każdego sędziego możemy oczekiwać odwagi?
W rozdziale Języki demokracji autor radzi jak rozmawiać i dyskutować o demokracji i praworządności, jakimi regułami kierować się w działaniach na rzecz demokracji oraz uczula ma język i mechanizmy narracji propagandy rządzących. Trzeci zaś, Szaleństwa władzy, to zbiór błyskotliwych felietonów o tym, jak działa państwo antydemokratyczne. Autor zestawia je z szaleństwami opisanymi w literaturze, filmach oraz naukach społecznych. Tworzy to mozaikę, z której wyłania się państwo, którego władza kieruje się chęcią  czynienia zła, które ubiera w pozory dobrych intencji. Na szczęście, nawet w czynieniu zła bywa nieudolne, czyli jest państwem tytułowym z kartonu.
Przeczytałem tę książkę z satysfakcją, poczuciem pożytku i podziwem dla rozległości zainteresowań kulturalnych i lekturowych oraz sztuki pisania jasno o sprawach nieprostych






wtorek, 25 października 2022

Kronika dni zarazy 102 (i ostatnia) oraz 2490

 3 grudnia 2022. Wprawdzie wciąż jeszcze w Polsce ludzie na Covid umierają i jeszcze wciąż wymagane są maseczki w placówkach służby zdrowia, ale już nawet antyszczepionkowcy znaleźli sobie inne tematy. Jednak co wytrwalsi przechwalają się, że nie zaszczepili się i żyją.
Nie mniej śmiertelna jest druga zaraza, trwająca już siedem lat. Pochłania ona dziesiątki tysięcy śmierci rocznie. Powodami są bezczynność wobec narastającej degradacji środowiska, głównie zatrucia smogiem, pogłębiająca się degradacja służby zdrowia wyrażająca się zamykaniem jak nie całych szpitali, to strategicznych oddziałów, czyli pediatrii i neonatologii, a nawet chirurgii. Powodem jest exodus lekarzy i personelu pomocniczego. Lekarze niekoniecznie emigrują, ale fatalne regulacje prawne, polegające na niebezpieczeństwie trafienia do więzienia, sprawiają, że wybierają pracę poza szpitalami. A wobec niedowładu państwowej służby zdrowia rośnie popyt na lekarzy w prywatnych klinikach i ubezpieczalniach lekarskich. Z kolei na skutek faktycznego uniemożliwienia aborcji, a teraz dodatkowo stworzeniem rejestru ciąż, który odbierany jest jednoznacznie jako drogą do karania kobiet gotowych przerwać ciążę nielegalnie bądź dzięki wyjazdowi za granicę, coraz mniej kobiet ryzykuje zajście w ciążę.
Dość przywołać liczby, które wskazują na narastający bilans ujemny narodzin i zgonów oraz skrócenie wieku umieralności kobiet i mężczyzn.
Dodajmy do tego przetrzebienie stanu dziko żyjących zwierząt na skutek panoszenia się myśliwych oraz ryb w rzekach, szczególnie na skutek zatrucia Odry. 


Samorządy dużych miast, na ogół pod kierunkiem partii opozycyjnych, starają się powstrzymać degradację środowiska, zadłużając się a konto przyszłych funduszy unijnych, bo rząd je na różne sposoby ordynarnie dyskryminuje, ograniczając źródła wpływów z podatków i nakładając wciąż rosnące obciążenia. W efekcie tam już degradacja zostaje powstrzymywana. Ale narasta w mniejszych miastach, szczególnie na południu Małopolski i Górnego Śląska. Tak czy owak Polska, zwłaszcza południowa jest cała na czerwono i brunatno na mapie stanu zanieczyszczenia środowiska, będącego powodem chorób nowotworowych oraz chorób płuc, nawet u noworodków.
Więc obecne rządy sprawiają spustoszenie równe temu, które przez ponad dwa lata czyniła pandemia. I trwa ona już blisko 2500 dni.
I chyba potrwa jeszcze ze 300 dni. Bo z każdym dniem hasło pojawiające się w memach rozpowszechnianych w mediach społecznościowych brzmiące "To już koniec, Jarosławie" staje się rzeczywistością. Pod warunkiem wszelako, że liderzy partii opozycyjnych, rywalizujących z Platformą Obywatelską, wniosą się ponad osobiste ambicje. Na razie stać na to tylko lidera części Lewicy.

Nadchodzi koniec, Jarosławie”. Nie chcą powiesić takiego ...

 

Kronika dni zarazy 101 (2455)

25 października 2022 r. Jednak dopadł mnie Covid! W dziesięć dni po przyjęciu czwartej dawki szczepionki! Najpierw zaczęło ciągnąć po plecach, na drugi dzień gorączka do 37,7 st., na trzeci poczułem ból mięśni ud. Co wzbudziło podejrzenie, że to może być Covid. Zrobiłem test (pierwszy raz w życiu!) i pokazały się dwie kreski. Po czterech dniach już czułem się dobrze. Powtórzyłem test i zgadzało się - tylko jedna kreska. Zostały tylko stale zapychające się zatoki przynosowe i było to bardzo uciążliwe, gdyż treść dostawała się do tchawicy, a to powodowało częsty kaszel. Trwało to w różnym nasileniu około dziesięciu dni.
Wczoraj miałem jeszcze jeden test, w przychodni, gdzie uczestniczę w badaniach klinicznych nad nową szczepionką. Też wyszedł negatywnie. Ale na wszelki wypadek dostałem też skierowanie na rentgena płuc.
Oczywiście zaraziła się też żona, ale też przeszła zakażenie dość łagodnie. Poza tym, że też miała silny katar. I też po bodaj pięciu dniach test dał wynik negatywny.
Obeszło się bez zawiadamiania Sanepidu i tym samym widać, że statystyki podawane przez Ministerstwo Zdrowia dotyczące liczby zachorowań są niewiele warte. Można zakładać, że wiarygodne są tylko liczby zgonów. Znaczy to, że część osób zarażonych przechodzi chorobę ciężko. Trudno stwierdzić, czy dotyczy to tylko tych, którzy się nie zaszczepili. Ale często słyszę, że to możliwe.
Łagodnieją też przepisy dotyczące obowiązku wkładania maseczek w placówkach służby zdrowia. W aptekach trudno uświadczyć klienta w maseczce. Co najwyżej mają ci szczególnie ostrożni, którzy nakładają je także w sklepach lub poruszają się w nich na ulicach. W przychodni, w której byłem wczoraj zniknął afisz na drzwiach dotyczący obowiązku zakładania maseczki. W rejestracji usłyszałem, że trzeba mieć maseczkę ze sobą, na wypadek, gdyby lekarz lub pielęgniarki w gabinecie wymagały założenia. Ale choć sami mieli, nie wymagali tego ode mnie. Tym bardziej, że miałem badane gardło oraz pobierane próbki do testów.
Wygląda na to, że Covid stał się już elementem naszej codzienności, ale został już na tyle oswojony, że przestał być postrzegany jako zagrażający naszemu życiu.
Ale szczepić się trzeba.


Ale to nie jedyne moje spotkanie z medycyna w ostatnim okresie. Podczas wcześniejszego badania na okoliczność badań klinicznych zwierzyłem się z bólów brzucha, które tymczasem ustały, ale zastanawiałem się,  czy nie poddać się kolonoskopii. Miła pani doktor stwierdziła, że nie m się nad czym zastanawiać i od razu napisała mi skierowanie. Już w drodze do domu uzgodniłem zdumiewająco krótki termin i miejsce badania. Jak przewidywałem, najgorsze było picie słodkawego płynu przez całe popołudnie dnia poprzedzającego badanie i przedpołudnie w dniu badania, co doprowadziło do całkowitego opróżnienia przewodu pokarmowego. Trzeba było wypić tego cztery litry! Na miejscu dostałem zastrzyk znieczulający i tabletkę, po której zasnąłem przed gabinetem. Nie pamiętam więc, jak przebiegło badanie. Zostałem obudzony będąc już całkowicie ubrany. Nie pamiętam jak zjadłem kanapkę, którą powinienem mieć ze sobą i żona, która mi towarzyszyła, ją mi podała. Nieco już świadom odebrałem wynik badania i wsiadłem do auta, którym syn zawiózł mnie do domu. Z auta do domu szedłem jakbym był na większym rauszu.
Ale mam za sobą i jak dożyję, nie będę miał obaw przed następnym badaniem za pięć lat. Chyba, że coś sprawi, że będzie konieczne wcześniej. Ale może do tego czasu prostsze będzie oczyszczanie organizmu przed badaniem
Szczepienia Lekarz Zastrzyk - Darmowe zdjęcie na Pixabay



niedziela, 31 lipca 2022

Kronika dni zarazy 100 (2370)

 31 lipca 2022 r. Przypominam, że liczba w nawiasie oznacza dzień (nie)rządów mafii mieniącej się Zjednoczoną Prawicą. Która nie dorosła do wyzwań, jakie stanęły przed światem, Europą i Polską. Jedyne, co im dobrze idzie, to pogrążanie naszej ojczyzny w biedzie i izolacji oraz napychanie kieszeni własnych, swoich rodzin i kumpli, takich jak ten, co się sam skremował nie w Albanii, tylko w rodzinnej Łodzi. Choć tak naprawdę nie wiadomo,  czy on to on, bo ani policji, ani prokuratora przy tym nie było.
A bezradność tej mafii widać na każdym kroku. Nad niczym już nie panuje. Polska pod ich rządami nie jest gotowa na jesień i zimę. O przypłynięciu statku wiozącego węgiel z Kolumbii informuje się w mediach jak za Gomułki o przybywającym transporcie cytryn na święta Bożego Narodzenia. Tyle, że to kropla w morzu potrzeb i nie wiadomo, w jakiej cenie jest kupiony i w jakiej będzie w sprzedaży. Mówi się, że przynajmniej trzy razy wyższej niż rok temu. I tak ze wszystkim. Tylko gazu mamy, jak zapewnia nasz niewydarzony premier - uwaga! - ponad 100 procent. Tyle że pojemność wszystkich zbiorników jest dziesięciokrotnie niższa niż w sąsiednich Niemczech, gdzie są one podobno napełnione w 70 procent.
W sklepach zaczęto racjonować cukier, ludzie donoszą, że zaczyna brakować... octu. A rząd o wszystko obwinia opozycję, a w szczególności Donalda Tuska. Nie dziw więc, że mnożą się memy przedstawiające byłego premiera jak wykupuje cukier albo wzywające, żeby przestał rządzić, bo przecież siedem lat temu rządy objął PiS.
Społeczeństwo zaczyna się burzyć. Prezes PiS-u jeździł na spotkania z wyselekcjonowaną publicznością. Ale takie miał "przywitania" przed salami ze strony miejscowej ludności, że na wszelki wypadek wchodził i wychodził tylnymi drzwiami, tu i ówdzie w ogóle miejscowe władze lokalne lub zarządzający budynkami odmówili mu użyczenia sali. W rezultacie, pod pretekstem, że mamy lato, zrezygnował z objazdu. 


Na tę listę bezradności rządzących (koń by się uśmiał z tego rządzenia) wpisuje się też nieradzenie sobie z nową falą pandemii nowego wariantu Covid. Ministerstwo informuje o  kilku tysiącach zachorowań dziennie na podstawie niewiele więcej przeprowadzonych testów. Bo testuje się tylko osoby podejrzewające u siebie zarażenie się. Więc na dobrą sprawę nie wiemy, ile jest faktycznych zachorowań. Może pięć tysięcy dziennie, a może dziewięć. I poza tymi komunikatami nic się nie dzieje. Poza kolejnymi zachorowaniami. Ludzie też sobie nic nie robią. Z moich obserwacji wynika, że mniej więcej jedna osoba na kilkaset w maseczce wchodzi do sklepu, a jeszcze mniej ma je na ulicy. Dwa dni temu zagapiłem się i poszedłem do apteki bez maseczki (okazało się potem, że miałem w plecaku), ale miła pani magister pouczyła mnie, żebym na przyszłość wchodził w maseczce. Zresztą, sama też nie miała jej nałożonej. Ale miała jedna klientka - na ok. pięcioro klientów.
Na szczęście oboje z żoną nie poddajemy się. Pod koniec sierpnia mam zostać zaszczepiony czwartą dawką szczepionki. Mam nadzieję dotrwać do niej w dobrym zdrowiu. Jak na mnie



 

czwartek, 7 lipca 2022

Kronika dni zarazy 99 (2346)

7 lipca 2022 r. A jednak mamy ciąg dalszy pandemii! Wczoraj odnotowano około tysiąca zachorowań i dwa zgony. Na ok. sześć tysięcy testów. Czyli co szósty test dał wynik pozytywny. Media może nie alarmują, ale jednak podjęły temat. Rząd jednak nie widzi problemu. Nie podejmuje żadnych kroków. Nawet nie ma czwartych szczepionek dla osób w moim wieku.
Dwa lata temu mielibyśmy lockdown i kto wie, jakie zakazy i nakazy.
Teraz tylko  nadal obowiązują maseczki na ustach i nosach w placówkach służby zdrowia. Mało tego, w przychodni pani doktor, cała zamaskowana jak należy zwróciła mi uwagę, że niedostatecznie zakryłem nos.
W aptece, dokąd poszedłem z receptami (pani doktor mi je wydrukowała) w maseczce był tylko personel. Miałem maseczkę ze sobą, zapomniałem jednak ją włożyć. Zresztą inni klienci też nie byli zamaskowani.
Miła pani magister po podliczeniu należności (wyszło prawie 170 zł, ale na dwa miesiące) pocieszyła mnie, że za rok większość tych leków będę miał  za darmo, bo osiągnę upoważniający do tego wiek. Nie wiem, czy mam się z tego cieszyć.  Oczywiście, jeśli nic się nie zmieni, bo deficyt budżetowy już się liczy w bilionach.
Przyznaję, że należę do tej przeważającej większości, która też niezbyt przejmuje się Covidem. Owszem, maseczkę mam w plecaku, jak trzeba to zakładam, mniej więcej staram się trzymać dystans w miejscach publicznych, ale zaszczepiony trzy razy czuję się bezpieczny.


Natomiast zaraza w postaci rządów PiS trwa i nie każdy czuje się bezpieczny. Zwłaszcza kobiety oraz mniejszości. Bo wobec młodych kobiet zaostrzane jest ciągle prawo, które sprawia, że boją się zachodzić w ciążę. Z kolei wobec mniejszości prezes szajki rządzącej uczynił główny temat kampanii objazdów po kraju. Ale chyba stracił impet, bo jego wystąpienia oprócz karygodnej mowy nienawiści zawierają tyle bredni, że wzbudzają śmiech, dostarczają motywów do memów i dowcipów. Poza tym, te zgromadzenia są dostępne tylko dla swoich, sporządzane są listy osób mających prawo wstępu. A to nie przysporzy nowych wyborców. Zdaje się szeregi w tej mafii wkrada się upadek morale.
Bezpiecznie nie czuje się ogól obywateli, bo drożyna i inflacja rosną, a co za tym idzie rady kredytów, maleją oszczędności (jeśli ktoś je ma) i szaleje drożyzna. A rząd kolejnymi tarczami dolewa oliwy do ognia. Były premier i prezes NBP powiedział, że środki zaradcze w postaci tarcz to jest coś takiego, jak lecenie alkoholików przez danie im więcej wódki.
Z kolei zeszłosobotnia konwencja PO dodała wiary opozycji. Mówi się już tylko o pewnym pokonaniu PiS w najbliższych wyborach i o tym, w jaki sposób można w miarę sprawnie przywrócić zasady demokracji, jak odsunąć z kadencyjnych funkcji nieprawnie wybrane osoby i jakie wprowadzić mechanizmy uniemożliwiające demontaż państwa prawa w przyszłości.
Np. wobec tego, że członkowie rządu bezkarnie kłamią, co w przypadku premiera zostało potwierdzone sądownie, trzeba będzie chyba dokonać zmian w kodeksie karnym. Choć w innych demokracjach wystarcza poczucie przyzwoitości, żeby będąc przyłapanym na kłamstwie podać się do dymisji
Oby tylko wybory odbyły się w terminie i przeprowadzone były w zgodzie z konstytucją.






niedziela, 22 maja 2022

Kronika dni zarazy 98 (2300)

 22 maja 2022 r.  Wygląda na to, że to ostatni odcinek dni zarazy covidowej. Wprawdzie trwa stan zagrożenia epidemicznego, ale z wszystkich jego znamion widoczny jest tylko obowiązek zakładania maseczek w placówkach służby zdrowia. Ale wprawdzie nie złej woli zdarzyło mi się dwa razy wejść do apteki bez maseczki, ale nikt z klientów ani personelu nie zwrócił mi uwagi. Ale żona mogła wejść do przychodzi tylko w maseczce.
Nie ma już w mediach codziennych raportów o zakażeniach i zgonach, ani o liczbie osób zaszczepionych. A może są, ale nie wiem którego dnia, ani o jakiej porze. Podobno można się po raz czwarty zaszczepić, ale na wszelki wypadek ogłoszono, że będzie wymagany certyfikat stwierdzający pobranie trzeciej dawki. Zresztą, przez cały rok tylko raz wymagano ode mnie i żony certyfikatu - w zeszłym roku w hotelu-sanatorium "Muszelka" w Kołobrzegu.
Tymczasem pojedyncze zakażenia w niektórych miastach Chin i w Korei Południowej spowodowały czujność władz, a władze Chin zareagowały po swojemu - ogłosiły lockdown. W Europie zachodniej czujność wzbudzają sygnały pojawienia się jednostkowych przypadków zarażenia małpią grypą, wprawdzie nie tak łatwo przenoszącej się, ale mającej ciężki przebieg. Polscy wirusolodzy utyskują nad lekkomyślnością władz, a minister tymczasem zarządził odpłatne testowanie, uznając widocznie, że ostrożność przed niebezpieczeństwem zachorowania to zwykła fanaberia. Albo po prostu Ministerstwu Zdrowia kończą się pieniądze.
Trudno nie uznać tegoo za coś zasługującego na potępienie w sytuacji, w której ten sam rząd przez nie wykonywanie wyroku TSUE płaci milion euro kary na rzecz Unii Europejskiej i nie robi nic, a właściwie wykonuje tylko pozorne ruchy, żeby otrzymać miliardy euro z Funduszu Odbudowy, a miliardy zaliczki z tego tytułu już są nie odzyskania.
Jednocześnie ten sam rząd, którzy zrzucił obowiązek przyjęcia uchodźców z Ukrainy na barki obywateli i organizacji pozarządowych uskarża się, że nie dostaje pomocy unijnej. Po pierwsze okłamuje mieszkańców kraju, bo jednak trochę pieniędzy wpłynęło, ale nie do rządu, tylko do organizacji pomocowych, a po drugie rząd nie złożył odpowiedniego rządu. Albo nie potrafi tego zrobić, albo wie, że dostałby na warunkach uniemożliwiających ich sprzeniewierzenie.
Mamy po prostu rząd, który zupełnie nie troszczy się o dobro swoich mieszkańców, a jeśli wydaje jakieś środki z budżetu, to w oprawie propagandowej mającej uprzytomnić, że to rządowe dobrodziejstwo. a nie nie obowiązek troski. Po prostu oszukuje nas na każdym kroku.
200 tysięcy nadmiarowych zgonów w ciągu ponad dwóch lat trwania pandemii, a o których sza, ogłaszanie końca pandemii w środku jej trwania, żeby skłonić starszych ludzi do pójścia zagłosowania na Dudę, codzienne komunikaty o liczbie  zarażeń opartych na niepełnych danych, bo nie było możliwości powszechnego testowania, to najbardziej ewidentne przejawy tych oszustw.


wtorek, 29 marca 2022

Kronika dni zarazy 97 (2235)

 29 marca 2002 r. Ktoś zażartował, że Putin może dostać Nagrodę Nobla z... medycyny. Bo oto 24 lutego z pierwszych stron gazet i z czołowych miejsc na portalach internetowych zniknęły komunikaty o kolejnych tysiącach zachorowań i setkach zgonów z powodu Covid19 i w ogóle mniej się o pandemii zaczęło rozmawiać. I zamiast życzeń zdrowia na pożegnanie życzymy sobie pokoju lub końca wojny.
W wielu krajach, a od wczoraj także w Polsce zniesiono uciążliwe nakazy, w tym zwłaszcza nakładania maseczek w lokalach publicznych. Co prawda już i tak od pewnego czasu ten obowiązek był coraz bardziej lekceważony. Widoczne to było zwłaszcza w autobusach i tramwajach, a sam zdziwiłem się, gdy wchodząc tydzień temu do stacji obsługi samochodów sam jeden miałem maseczkę i zniknęła spryskiwacza do rąk u wejścia. Uprzejmie mi wyjaśniono, że wymóg został zniesiony. Więc i ja zdjąłem swoją maseczkę. Ale wszedłszy tego samego dnia do sklepiku z owocami na mój widok w maseczce, pani sprzedająca  szybko ją sobie nałożyła. Co prawda kilka dni wcześniej, gdy wszedłem tam bez maseczki, tłumacząc, że zapomniałem wziąć maseczkę z domu, pani uspokoiła mnie, że i tak mnie obsłuży i sobie też darowała włożenie jej włożenie.
Swoją drogą wracając kiedyś chyba z przychodni do domu opowiedziałem żonie swoją obserwację, że wiele dziewcząt w maseczkach zdają się mieć piękniejsze oczy, niż może się zdawać, gdy widzi się całą twarz.
Epidemia zdaje się rzeczywiście ustępować, gdyż codzienne raporty zamykają się już w czterech cyfrach, a liczba zgonów w dwóch. Można rzec, że samą porę, bo do Polski napłynęły dwa miliony uchodźców z Ukrainy, więc tymczasowe szpitale covidowe można wykorzystać na tymczasowe kwatery. A do tego część uchodźców lub ich dzieci po długotrwałych wyczerpujących fizycznie i psychicznie peregrynacjach wymaga opieki medycznej.
Specjaliści z zakresu epidemiologi uważają jednak, że zniesienie obostrzeń jest przedwczesne i może poskutkować wzrostem zarażeń. Tym bardziej, że na Ukrainie stopień zaszczepień był jeszcze niższy niż w Polsce i uchodźcy mogą zarażać. Poza tym widać, że w Chinach po zniesieniu obowiązku zachowania dystansu i noszenia maseczek nastąpił gwałtowny wzrost zarażeń. W 26-milionowym Szanghaju znów wprowadzono w części miasta całkowity lockdown. Nikomu nie trzeba przypominać, że pandemia zaczęła się ponad dwa lata temu właśnie w Chinach. 


A druga zaraza, czyli rządy PiS, ma się w najlepsze. Co prawda, wojna w Ukrainie, nie okazała się tak złotonośna, jak sobie członkowie tej szajki obiecywali. Szybko się okazało, że nie da się skojarzyć partii opozycyjnych, w tym zwłaszcza Donalda Tuska z Putinem, gdyż odzewem na te insynuacje pojawia się cała lista działań władzy PiSowskiej idących krok za krokiem za poczynaniami Putina, ale o kilka lat później, gdyż Putin jest u władzy od ponad dwudziestu lat, a PO była u władzy akurat w latach, gdy cały polityczny świat, a więc i Polska,. łudził się, że mimo imperialnych zapędów na Kaukazie, nie jest pozbawionym skrupułów dyktatorem. Dopiero zabór Krymu i wojna na wschodzie Ukrainy zrzuciły umownie nazywanemu Zachodowi łuski z oczu.
Nikt też, poza grupą zmanipulowanych bywalców mediów, nie dał się nabrać na teksty o tym, jak rząd przyjmuje setki tysięcy uchodźców.
No i z każdym dniem bardziej widoczne jest ociąganie się rządu przed wprowadzeniem sankcji gospodarczych wobec Rosji, których tak głośno domagają się od innych. Najpierw zaczęli domagać się przepisów unijnych, a w końcu doszli do tego, że nie  da się tergo zrobić bez zmian w konstytucji. Widząc jednak, że opozycja nie daje na to zgody, bo nikt ze złoczyńcami nie chce wchodzić w układy, zaczęli głosić, przygotują ustawy pozwalające na stosowanie sankcji w zgodzie z konstytucją. Jak zwykle na wprowadzenie ustawy wystarczały im kilka dni, co i tak było niezgodne z konstytucją. Ciekawe, ile czasu zajmie im przygotowanie i przeprowadzenie przez Sejm i Senat tech ustaw.
Blamażem okazała się "wyprawa kijowska" Morawieckiego i Kaczyńskiego. Okazało się, że byli tylko marną dekoracją dla premiera Chorwacji, który potrzebował pokazania się jako odważnego mężna stanu w obliczu zbliżających się wyborów. Do tego Kaczyński jak Filip z konopi wyskoczył z nieuzgodnionym z nikim księżycowym pomysłem wejścia misji pokojowej do Ukrainy. Zdystansowały się od tego NATO, Stany Zjednoczone, a prezydent Ukrainy nie gryzł się w język mówiąc, że to władze Ukrainy mogą decydować, czy jest potrzebna jakaś misja. O samym efekcie wizualnym tej wyprawy, stanowiącym materiał do dziesiątek memów, już nie wspomnę.
W każdym razie pomiary poparcia dla PiS nie są ani gorsze, ani lepsze niż przed wojną. Do tego wiele traci jawnie proputinowska Konfederacja. Problemem w obliczu czy to przyspieszonych, czy przewidywanych na drugą połowę przyszłego roku wyborów jest tylko stan i zdolności koalicyjne partii opozycyjnych.